aaa4
Zioom
Dołączył: 15 Paź 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:31, 29 Paź 2018 Temat postu: vacu well warszawa |
|
|
Wendall chcial powiedziec: "Jasne, jasne", ale mial juz do czynienia z szeryfem Poolem za tak zwany "brak szacunku". Mowiac wprost, zbyt latwo wkurzal ludzi.
-Sam zobacze - [link widoczny dla zalogowanych]
- Gdzie to vacu warszawa?
Jak na zawolanie mezczyzni pokazali na drzewa po drugiej stronie ogrodzenia z drutu kolczastego.
Wendall potrzasnal glowa. Do diabla, nie bylo nawet sciezki, tylko troche przydeptane geste zielska. Udal, ze przyglada sie okolicy, zanim wspial sie na ogrodzenie. Dwaj chlopcy zglosili sie, ze zaprowadza go na miejsce. Chcial im powiedziec, ze to niekonieczne, kiedy ten nizszy, gadatliwy mezczyzna krzyknal na chlopcow, zeby zostali na miejscu. Wtedy Wendall poprosil skautow, zeby z nim poszli, a mina elegancika bardzo go ucieszyla. Z drugiej strony oplacilo sie wziac przewodnikow. To ci dwaj chlopcy, Corey i Kevin, potkneli sie o domniemane zwloki.
-Jeszcze nigdy nie widzialem trupa - oznajmil Kevin, idac blisko Wendalla. - Mysli pan, ze ktos go tu przywiozl i zabil? Chyba niemozliwe, zeby go tu przytargali niezywego, prawda?
Wendall nie [link widoczny dla zalogowanych]
Nie chcial rozbudzac wyobrazni dzieciaka, bo i tak byla pobudzona.
Okropnie smierdzi rzekl Corey przez ramie. - Jeszcze troche - zaczal weszyc jak pies mysliwski - i poczuje pan. Myslalem, ze to jakies smieci.
Wendall wciaz uwazal, ze chlopcow poniosla wyobraznia. Jednego czlowiek uczy sie szybko: w tym lipcowym upale na bagnach nie trzeba wiele czasu, zeby zaczelo smierdziec jak diabli, niewazne, czy to ludzkie zwloki, czy lis albo pancernik.
Szedl za chlopcami, nie zwracajac uwagi na muszki atakujace rece i kark. Nawet jak sie je zabijalo, przylepialy sie do spoconego ciala. Nie znosil wilgotnego upalu, bez przerwy mial koszule przylepiona do plecow. Myslal juz o tym, jak wroci do radiowozu i wlaczy klimatyzacje. Nagle potworny smrod zgnilizny zatrzymal go w pol kroku.
-To tutaj - oznajmil Corey, wskazujac cos, co na pierwszy rzut oka przypominalo sterte szmat.
Wciaz sceptycznie nastawiony Wendall zatrzymal chlopcow, a sam podszedl blizej.
-O do diabla. - Zdjal okulary przeciwsloneczne i zmruzyl oczy. Potem odskoczyl. - Jezu Chryste! - Kiedy zdal sobie sprawe, ze nie vacu warszawa sam, jego zdumienie zamienilo sie w zazenowanie. Pochylil sie znowu i patrzyl.
Muchy lataly nad sterta lisci, ale w ilosci nieporownywalnej do czerwi, ktorych roilo sie tyle, ze przeslanialy to, co znajdowalo sie pod spodem. Wendall wzial jakas galaz i zaczal grzebac w mrowiu robactwa, az w koncu ujrzal twarz, szyje i... to cos dziwnego. Uderzal galezia wokol szyi, odgarnial liscie.
Mogl sie mylic, ale wygladalo na to, ze trup mial na szyi koloratke. Taka, jaka nosza ksieza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|